W środę - pobudka o świcie i sypanie piasku do worków, z których budowano prowizoryczne wały. Wszyscy solidarnie układali worki, najpierw u mieszkańców najniżej położonych budynków.
- W 1997 robiliśmy to bez wiary, że woda w ogóle przyjdzie - tłumaczy Edward Kuriata, który sam mieszka na górce, ale przyszedł pomagać mieszkańcom niżej położonych domów. - No i przyszła powódź, jakiej się nikt nie spodziewał. Dlatego dziś sytuację traktujemy bardzo serio - dodaje.
Mieszkańcy Starego Górnika od rana wiedzieli, że zostanie otwarta śluza na Odrze, z której popłynie woda w ich kierunku. Pocieszali się, że sytuacja jest lepsza niż 13 lat temu, bo wtedy wał został przerwany i woda zalała ich w ciągu kilku godzin. Teraz sytuacja miała być zupełnie inna, bo woda była pod kontrolą, napływała powoli od późnego popołudnia.
W czwartek rano powinna sięgnąć od 50 cm do ponad metra w najniżej położonych miejscach Starego Górnika i w sąsiednim Starym Otoku.
- Zapewniliśmy ludziom możliwość ewakuacji, podstawiając autokary i oferując miejsce w pobliskiej szkole w Bystrzycy - tłumaczył Zbigniew Pryjda, zastępca wójta gminy wiejskiej Oława. - Ale ogromna większość spośród ponad 200 mieszkańców odmówiła pomocy - dodaje.
Ostatecznie ewakuowano tylko dwie starsze kobiety ze Starego Otoku. Reszta została z zamiarem obrony swojego dobytku. Wczoraj późnym popołudniem sołtysi obu wiosek twierdzili, że zakończono układanie worków - ludzie zrobili wszystko, co w ich mocy.
Czy to wystarczy? Noc miała przynieść odpowiedź na to pytanie. - Mieszkańcy widzieli wodę w lesie niedaleko wsi - mówił nam w środę około godz. 18 Witold Kuriata, sołtys Starego Górnika.
Już w środę zamknięto drogę z Oławy do Jelcza-Laskowic, a w czwartek rano nieprzejezdna będzie prawdopodobnie także trasa z Oławy do Bierutowa. Niewesoło jest także przy moście przez Odrę w samej Oławie. W środę rzeka miała tam głębokość 710 cm. Prognozy przewidują, że do czwartku może wzrosnąć do 750 cm. Ludzie pamiętają, że w 1997 r. było to niewiele więcej, bo 780 cm. Jednak wtedy fala przechodziła przez kilka godzin, a tym razem może to być nawet kilka dni.
Wczoraj wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec uprzedził, że w ciągu trzech najbliższych dni fal może być kilka.
Pierwsza z nich ma dotrzeć do Wrocławia w piątek około południa. Odra, która wczoraj osiągnęła w Trestnie 460 cm, ma się podnieść jeszcze o ponad 200 cm. Jednak władze miasta są przekonane, że nie grozi nam powtórka z 1997 r.
- Woda rozleje się między wałami, może dojść do podtopień, ale nie do powodzi podobnej do tej sprzed 13 lat - tłumaczył wczoraj Rafał Dutkiewicz. Wyjaśniał, że Wrocław jest przygotowany na 3000 m sześc. wody na sekundę płynących Odrą. Tyle było w 1997 r. Według prognoz teraz przepłynie 2400 m sześc. wody na sekundę.
Jednak już w środę w południe we Wrocławiu ogłoszono alarm przeciwpowodziowy. Po południu straż miejska zaczęła rozdawać ulotki informujące mieszkańców ul. Opatowickiej o możliwości ewakuacji. W sposób kontrolowany od reszty Wrocławia zostaną odcięte przez wodę osiedla: Nowy Dom, Opatowice, Blizanowice, Trestno i Mokry Dwór.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?